Każda z nas ma koleżankę, która trzeci rok siedzi na Tinderze i trafia na samych nudziarzy i psychopatów. Czy fajni, mądrzy faceci naprawdę wyginęli, zmiotła ich czwarta fala feminizmu, albo już dawno są związkach? Psychoterapeutka Sylwia Miller twierdzi, że nie, ale są przez nas permanentnie niedostrzegani. Na co zwracać uwagę, by miłość życia nie przeszła nam koło nosa? 

Marta Kutkowska: Przychodzi do Ciebie pacjentka. Mówi, że poznała miłość życia, że ma motyle w brzuchu. Co sobie myślisz?

Sylwia Miller, psycholożka, psychoterapeutka, prezeska kliniki MeWell: Zanim coś pomyślę, to dopytuję, chcę dobrze zrozumieć, dlaczego ona już po jednej randce uważa, że to ten jedyny. Prawda jest taka, że miłość od pierwszego wejrzenia zdarza się bardzo rzadko. Na 400 przebadanych osób, tylko 11 proc. rzeczywiście poczuło tą mityczną iskrę przy pierwszym spotkaniu i stworzyło długoletni, zdrowy związek. Ta „chemia”, o której mówią pacjentki, naprawdę działa, ale to jest tylko biologiczna, ewolucyjna reakcja na atrakcyjność fizyczną. Bardzo to przeceniamy i przez to nie zwracamy uwagi na cechy, które są naprawdę ważne. Udowodniono, że jeśli ktoś jest ładny, przystojny, to podświadomie przypisujemy mu inne zalety, a przecież wiemy, że ładny wcale nie znaczy mądry. I w drugą stronę: odrzucamy fajnych facetów, bo nie czujemy motyli w brzuchu.

Prawdziwa chemia przychodzi z czasem, tak samo zresztą, jak dobry seks. Tego, co jest naprawdę istotne, nie zobaczymy na pierwszej randce, do tego potrzeba cierpliwości, kilku spotkań.

A czy to, że czujemy do kogoś „chemię”, może być także sygnałem, że jesteśmy w niebezpieczeństwie?

Nie musi, choć może, bo osobowości narcystyczne mają umiejętność rozniecania takiej iskry. Poza tym wiele osób myli „chemię” z napięciem. Coś w zachowaniu rozmówcy nas niepokoi i ciało się spina, a my to interpretujemy jako pociąg, pożądanie. No i inna bardzo ważna rzecz. Podświadomie lgniemy do zachowań, które znamy, wzbudza to w nas poczucie bezpieczeństwa.

Jeśli pochodzimy z domu, w którym była przemoc: emocjonalna albo fizyczna, to może nas ciągnąć do kogoś, kto nas nie szanuje, albo odrzuca.

Dlatego jeśli czujemy „chemię”, to zastanówmy się, jaka jest jej geneza. Czy to jest pożądanie, lęk, a może schematy z dzieciństwa? I dopiero wtedy zdecydujemy, czy będzie następna randka.

A jeśli ta chemia nie pojawia się przy trzecim, czwartym, piątym spotkaniu?

Zobacz także:

Musimy się zastanowić, po co my szukamy partnera, jaki jest cel tej relacji. Jeśli szukamy kogoś na imprezę, na romans, do dobrego seksu, to możemy rozpatrywać znajomość przez pryzmat chemii, możemy się rozwodzić nad jego poczuciem humoru i cieszyć się, że dobrze tańczy salsę. Ale jeśli chcemy założyć rodzinę, mieć dzieci, to musimy zwracać uwagę na inne cechy, patrzeć dalekowzrocznie. Życie naprawdę nie jest bajką, możemy przytyć w ciąży 30 kg, albo dostać diagnozę nowotworu. Czy taki seksowny, zabawny partner z nami zostanie i będzie trzymał za rękę?

No ale fajnie, żeby umiał nas rozśmieszyć w trudnej sytuacji.

Oczywiście, jedno nie wyklucza drugiego, ale jeśli nie będzie nas rozśmieszał, za to będzie nas słuchał i będzie lojalnym wsparciem, to myślę, że to będzie dla nas cenniejsze. Na życiowych zakrętach najważniejsza jest pewność, że przetrwamy, w każdej traumie kluczowe jest towarzyszenie. Takie cechy jak poczucie humoru są ważne, ale nadajemy im zbyt duże znaczenie.

A pieniądze? Też wysoko na liście pożądanych cech partnera.

Rzeczywiście, pozornie takie cechy jak: zamożność, atrakcyjność fizyczna, poczucie humoru, podobieństwo mogą być pożądane. Ale jeśli, by się nad tym głębiej zastanowić, to po co nam pieniądzem jeśli partner będzie nas niszczył psychicznie? Możemy się zachłysnąć luksusowym życiem, ale to nie zastąpi nam szacunku, miłości, lojalności, troski.

Tak, ale czy pieniądze nie są gwarantem bezpieczeństwa? Czy jeśli mamy w planach ciążę, albo zmianę zawodową, to nie chcemy mieć pewności, że partner nas wesprze, także finansowo? Czy to, że szukamy kogoś z pieniędzmi, nie jest atawistyczne?

Nie popadajmy w skrajności. To oczywiste, że szukamy kogoś z podobnej półki społecznej. Ale gwarantuję ci, że jeśli będziesz w zagrożonej ciąży, wpadniesz w depresję poporodową, albo dziecko będzie płakać całymi nocami, to będziesz chciała być z kimś, kto ci potowarzyszy w tym bólu, kto cię nie zostawi i nie powie, że idzie z kumplami na imprezę. Znam to i z gabinetu, i z doświadczeń osób z mojego otoczenia: niejednokrotnie pieniądze w trudnych sytuacjach nie mają znaczenia. Jeśli szukasz kogoś, kto ma cię utrzymywać, to musisz mieć świadomość, że chcesz wejść w związek zależnościowy i to prosta droga do uzależnienia się od partnera, bo nie będziesz umiała postawić granic, będziesz mu podporządkowana. Jeśli pieniądze dają ci poczucie bezpieczeństwa, sama o nie zadbaj.

Czego w takim razie mamy szukać w partnerze?

Odpowiem przekornie: nudy, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Pytam ludzi w różnych kryzysach: utraty pracy, żałoby, problemów zdrowotnych, czego najbardziej potrzebują. I zawsze odpowiadają tak samo: „spokoju”. Nie chcą euforii, wygranej w totolotka, wycieczki dookoła świata, chcą wrócić do tego, co było: do poczucia bezpieczeństwa. I związek, w którym nie ma napięcia, w którym czujemy się swobodnie, zagwarantuje nam właśnie ten spokój.

Nuda, czyli np. stabilność emocjonalna?

Właśnie — umiejętność panowania nad emocjami, okiełznania gniewu, czy złości. W sytuacji stresowej taka osoba zachowa zimną krew. Zamiast reagować impulsywnie, da sobie chwilę, by przeanalizować możliwe działania. Badania pokazują, że jeśli oboje partnerów ma te cechy, to niemal na pewno stworzą stabilny związek.

Dlaczego nikt mi tego nie powiedział dziesięć lat temu?

A dlaczego w szkole podstawowej tego nie uczą? Zakochujemy się w charyzmatycznych dupkach i potem mamy pretensje, że nam się życie nie układa.

Dobrze, a co poza stabilnością emocjonalną?

Troska. I najlepiej ją poznać po tym, jak ten ktoś traktuje ludzi, których nie potrzebuje. Jak zwraca się do pani w Żabce, do kelnera, czy ustępuje miejsca w autobusie, czy ma cierpliwość do pracowników, czy jest wyrozumiały wobec przyjaciół, bliskich.

Ale czy takie zachowania nie są też charakterystyczne dla osobowości narcystycznych. Że tacy mężczyźni próbują oczarować całe swoje otoczenie?

Nie da się tych wszystkich rzeczy dostrzec na pierwszej, czy drugiej randce. Masz rację, że narcyzi kochają teatr, kochają uwagę, ale tylko, gdy mają publiczność. Zwróćmy uwagę, czy w taki sam sposób traktują bliskich, czy nie warczą na mamę przez telefon. Chodzi o to, żeby partner był tak uczciwie miły, a nie próbował zdobyć uwielbienie. To, jaki ktoś jest naprawdę, wychodzi podczas sytuacji stresującej, podczas kłótni. I to jest kolejna ważna rzecz, żeby znaleźć osobę, z którą umiemy się kłócić, bo kłócić w związku będziemy się na pewno.

Kłócić i godzić.

Tak, bo 70 proc. problemów, które się pojawiają w związku, to są problemy nierozwiązywalne, bo wynikają z naszych bardzo różnych doświadczeń i wychowania. 

Ale ważny podczas kłótni jest wzajemny szacunek.

Jeśli ktoś podczas kłótni obrzuca nas obelgami, to ja nie wiem, czy to dobrze rokuje. Musimy się przy takiej osobie czuć bezpiecznie, dobrze. Poważną czerwoną flagą jest, jeśli przy potencjalnym partnerze spada nam poczucie wartości, czujemy się gorsze, bo my tym przesiąkniemy i takie się staniemy. Partner ma nas motywować, ciągnąć w górę, nie rywalizować z nami. Zwróciłabym też uwagę na lojalność: czy ma długoletnich przyjaciół, czy potrafi pielęgnować relacje bez względu na okoliczności. No i jeszcze zdolność podejmowania trudnych decyzji i myślenie rozwojowe, bo przecież nie chcemy na całe życie utknąć w kapciach przed telewizorem.

Powiedzmy, że znalazłam kandydata, który ma te wszystkie cechy. Kiedy powinnam z nim usiąść do stołu i porozmawiać o wspólnych wartościach?

Jak najszybciej, bo to może być game changer. Co z tego, że on jest miły i lojalny, skoro ja chce mieć dzieci, a on nie? Może odpuśćmy sobie takie pytania na pierwszej randce, ale nie brnijmy za długo w relację bez sprawdzenia tych rzeczy. Przecież jeśli pytam kogoś, czy jest wierzący, to nie dlatego, że chcę z nim od razu brać ślub, ale zbieram informacje. Pewne rzeczy są dla nas fundamentalne, bardzo trudno będzie później je poświęcić, nawet jeśli kogoś bardzo kochamy.

Ale kobiety często myślą, że swoją miłością sprawią, że on np. z czasem zapragnie mieć dzieci i przymykają na takie deklaracje oko.

To jest iluzja, którą sobie tworzymy, magiczne myślenie. Nie traktujmy się jak dzieci. Dojrzałość emocjonalna polega na tym, że zachowujemy się w sposób logiczny. Czy mamy magiczną różdżkę, która sprawi, że on zmieni zdanie? To już jest gierka, wchodzenie na drogę manipulacji. A związek ma być autentyczny. Trzeba pytać wprost i szanować cudze wartości. Miłość, to jest decyzja. Miłość się tworzy z czasem.