Wszyscy znamy te słowa: „I żyli długo i szczęśliwie”, prawda? To właśnie słyszeliśmy i słyszałyśmy za każdym razem, kończąc bajkę. Dwie osoby spotykały się, zakochiwały w sobie i tyle. Choć baśnie wydają się nieszkodliwe, trudno oprzeć się wrażeniu, że pomogły w kreowaniu nierealistycznych i niemożliwych do osiągnięcia oczekiwaniach względem miłości. Przykład? Syndrom, który, choć brzmi bajecznie, nie ma nic wspólnego z historią o księciu na białym rumaku. Z „kompleksem Kopciuszka” zmaga się więcej kobiet, niż mogłoby się wydawać. Na czym polega to zjawisko?

Syndrom Kopciuszka – czym jest i skąd się bierze?

„kompleksie Kopciuszka” (często nazywanym także „syndromem Kopciuszka”) jako pierwsza pisała Colette Dowling w swojej książce pod tytułem „Kompleks Kopciuszka: ukryta obawa kobiet przed niezależnością”, która, opublikowana w 1981 roku, niemalże natychmiast stała się bestsellerem New York Timesa. Termin opiera się na założeniu, że wiele kobiet po prostu nie wierzy, że mogą same o siebie zadbać. Osoby zmagające się z tym syndromem mają silne, choć często nieświadome pragnienia bycia uratowaną i zaopiekowaną, przy jednoczesnym strachu przed własną niezależnością. 

Choć publikacja Dowling ukazała się ponad 40 lat temu, psychologowie i psycholożki podkreślają, że „syndrom Kopciuszka” nadal istnieje i ma się dobrze. Skąd jednak bierze się sposób myślenia, opisany 4 dekady temu przez nowojorską pisarkę? Terapeutka Tara Prunty wyjaśnia, że nie jest to świadoma decyzja podejmowana przez samą osobę.

To sposób myślenia, który wynosi się bezpośrednio z domu i jest zależny od metod wychowawczych oraz wartości na temat relacji, jakie zostały przekazane osobie w dzieciństwie. Uzależnienie i niskie poczucie własnej wartości wydają się być innymi głównymi przyczynami tego zjawiska – mówi Prunty, ostrzegając, że nadmierna opieka nad dzieckiem i zachęcanie go do całkowitego uzależnienia się, zamiast stawiania na niezależność, może pozbawić zdolności do postrzegania własnej decyzyjności jako mocnej strony. W rezultacie wzmacnia to ich przekonanie, że aby przetrwać w tym świecie, trzeba polegać na kimś innym, kto będzie się nim opiekował.

Takie postawy zwykle przenoszą się na relacje romantyczne, ponieważ jednostka nigdy nie została nauczona umiejętności niezależnego funkcjonowania w społeczeństwie. Kobieta przylgnie więc do następnej osoby, która okaże jej trochę miłości i czułości, jakich doświadczała od swoich rodziców lub opiekunów w dzieciństwie – dodaje psycholożka. 

Kompleks Kopciuszka – jak go rozpoznać?

Aby móc uprać się z problemem, należy najpierw rozpoznać znaki „syndromu Kopciuszka”. Niektóre z nich to:

  • Tendencja do sabotowania własnego sukcesu,
  • Silne poczucie zależności,
  • Porzucenie własnych zainteresowań oraz pasji na rzecz hobby partnera,
  • Skupianie się na zadowalaniu partnera, zapominając o sobie,
  • Brak decyzyjności,
  • Paniczna obawa przed opuszczeniem,
  • Przekonanie, że nie zasługuje się na szczęście,
  • Poczucie utknięcia w związku, nawet jeśli jest on dysfunkcyjny i niezdrowy. 

Osoby zmagające się z „syndromem Kopciuszka” często nazywają swoją drugą połówkę „wszystkim” i żyją w przekonaniu, że bez ukochanej osoby byłby „zagubione”. To dlatego, że w jednostkach istnieje przekonanie, że nie można być szczęśliwym/ą bez partnera lub partnerki, z którym/ą można doświadczać życia. Gdybyśmy weszli w skórę osoby z kompleksem Kopciuszka, uznalibyśmy, że każda uwaga, jaka jest nam poświęcona jest dobra – tłumaczy Tara, podkreślając, że kobiety z „syndromem Kopciuszka” często tkwią w niezdrowych, nieraz przemocowych i toksycznych relacjach.

Jak pozbyć się syndromu Kopciuszka i uwierzyć w siebie?

„Kompleks Kopciuszka” wynika z głęboko zakorzenionych sposobów postrzegania siebie i świata, więc przezwyciężenie tego sposobu myślenia zajmie trochę czasu. Podstawą pozbywania się tego mindestu powinna być więc praca nad poczuciem własnej wartości oraz problemem z uzależnieniem od drugiej osoby – kluczowa jest tu więc psychoterapia. Choć praca nad samowystarczalnością jest kluczem do przezwyciężenia „syndromu Kopciuszka”, Prunty przypomina, by stosować metodę małych kroków i nie zniechęcać się na początku. Na przykład, zamiast czekać, aż ktoś dla ciebie ugotuje, poszukaj przepisów w internecie lub książce kucharskiej i spróbuj swoich sił w czymś, czego nie robisz na co dzień. Jeśli jest coś, co na co dzień musisz zrobić z kimś innym, spróbuj nauczyć się robić to samaSpróbuj robić jedną nową rzecz tygodniowo i zobacz, jakie to uczucie. A kiedy już to opanujesz do perfekcji, spróbuj czegoś innego.

Zobacz także:

Z biegiem czasu zaczniesz budować pewność siebie i poziom niezależności, o których nigdy nawet nie marzyłaś. Im więcej małych kroków podejmiesz, tym większe będzie poczucie satysfakcji i bardziej wartościowy wynik.